poniedziałek, 12 października 2015

Brak czucia

Zawezwała mnie ostatnio jedna z moich szefowych. Dokonałam szybkiego rachunku sumienia i poszłam. Patrzymy na siebie, prawdziwa wojna nerwów. Nagle ona wyciąga w moją stronę palec, mruży oczy i mówi:
- Dopalacze. Ty tego nie czujesz, nie?

No racja. Nie czuję nawet bardzo. Znaczy tak, rozumiem, że jest problem, ale nie widzę sensu w robieniu wielkiego halo z dopalaczy kosztem reszty profilaktyki. Bo to trochę jakby wyjątkowo przestrzegać przed piciem wina kosztem innych alkoholi. Więc owszem, nie czuję.

Ale skoro o alkoholu mowa, to mam nowy rekord. 1,8 promila w wydychanym powietrzu miał wczoraj jeden z moich uczniów. Pierwsza klasa gimnazjum. Nie mogę go spytać o to, co pił, gdyż chwilowo przebywa w szpitalu.

To pewnie też wina dopalaczy.

Przekonania

Czas płynie tak szybko, że nie mam kiedy zapisywać różności. A szkoda, chociaż jakoś nie obawiam się, że mogłabym kiedyś zapomnieć o panu (rodzicu), który na moje uprzejme "proszę usiąść" odparł bezpośrednio "dupa mnie boli".

Ale o przekonaniach miałam. Bo jedno mam. Mianowicie uważam, że źle wyglądam w rozpuszczonych włosach. Do dziś wszyscy mówili, że to nie jest prawda, więc czasem rozpuszczałam. Aż odgarniając je dziś z twarzy w ferworze walki usłyszałam z głębi klasy "no niechże je pani zwiąże, okropnie pani wygląda!".

Ha, wiedziałam!