piątek, 27 lutego 2015

sądny dzień

Raz na jakiś czas się zdarza taki dzień. Niby nic, a jednak wszystko. Od rana drzwi się nie zamykają, konkretów brak, a jednak...

- Proszę pani, nie wiem, gdzie jest moja bluza!
- Drogi uczniu, ja również nie.

Stoi i patrzy tymi wielkimi oczyskami myśląc, że wyciągnę tę sztukę odzieży z kieszeni. Prawdziwa wojna nerwów.

- Byłeś już w pokoju nauczycielskim i sekretariacie, by spytać czy ktoś jej tam nie przyniósł?

Patrzy, myśli.

- Nie, bo ja nie wiem, gdzie to jest!

***

- Proszę pani, możemy porozmawiać? (chlip, chlip, smark, chlip)
- No co tam, co się stało?
- Rozstałam się z chłopakiem, jestem taka nieszczęśliwa!
- Ojej, nie wiedziałam, że się z kimś spotykasz.
- Rozstaliśmy się w październiku! (chlip, smark, smark, chlip)

***

- Proszę pani, my wcale nie paliłyśmy w kiblu papierosa, my tam byłyśmy przypadkiem! (chlip, chlip, smark, chlip, wyju wyju) Nigdy byśmy nie paliły, przecież to paskudne i niezdrowe, a my takie piękne i młode (wyyyyyyyyyyyyyyju!)

Dwie godziny później spotykam je palące sto metrów od szkoły.

Taki sobie dzień - niby nic, a jednak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz